Cofamy się do roku 2013.
Jesteśmy w Szwajcarii na iXS DH Cup, przystanek Wiriehorn
27 maja 2014
22 maja 2014
iXS DH Cup - przystanek Maribor - cz.2
część 2/2
Tak jak obiecałam jest i druga część.
Jak zauważyliście, założyłam swojego fanpage'a, więc trochę się będzie więcej działo, niż zazwyczaj. Pamiętajcie: pstryKANIA! Żadna inna! :D
Kończę tę mariborską opowieść finałową niedzielą. No to siup! Jeeeest trochę do oglądania, więc zasiądźcie wygodnie i scroll'ujcie w dół śmiało : )
Niedziela.
Finały.
Cud! Słońce wykupione na czas zawodów! Nie chce mi się wierzyć, fart nad fartami!
Dopełniła go burza z mocnym deszczem zaraz po zjechaniu ostatniego zawodnika.
Uf! :D
Tak jak obiecałam jest i druga część.
Jak zauważyliście, założyłam swojego fanpage'a, więc trochę się będzie więcej działo, niż zazwyczaj. Pamiętajcie: pstryKANIA! Żadna inna! :D
Kończę tę mariborską opowieść finałową niedzielą. No to siup! Jeeeest trochę do oglądania, więc zasiądźcie wygodnie i scroll'ujcie w dół śmiało : )
Niedziela.
Finały.
Cud! Słońce wykupione na czas zawodów! Nie chce mi się wierzyć, fart nad fartami!
Dopełniła go burza z mocnym deszczem zaraz po zjechaniu ostatniego zawodnika.
Uf! :D
20 maja 2014
iXS DH Cup 2014 - przystanek Maribor - cz. 1
Wróciłam.
Kolejne miejsce na rowerowo-fotograficznej mapie zaznaczone.
Było zacnie, ekipa pomogła utrzymać stan zacności wyjazdu, bo pogoda nie bardzo chciała w większości naszego pobytu.
Hasłem wyjazdu stało się powiedzonko Soni: "Jan obsrany", które oznaczało i plusy i minusy osobowości człowieka. Serio.
Trochę się nazbierało materiałów i wspomnień przez te 4 dni.
I znowu mam zagwozdkę, jak zmieścić tę historię w kilku/kilkunastu zdjęciach...
Wyniki wszyscy już znają, nie będę się powtarzać. Jaram się jak małe dzidzi z wyniku Sławka. Sonią też się jaram, że zamknęła pierwszą dziesiątkę, chociaż ona i ja wiemy, że stać ją na więcej. Małymi kroczkami niech idzie do przodu, a ta 3 lokata w pierwszym splicie pozostanie do mety.
No to tak... Będę trzymać Was w niepewności i finały wrzucę jutro, a teraz usiądźcie wygodnie, zakropcie oczy, żeby nie bolały od nadmiaru zdjęć i miłego oglądania ; )
Czwartek.
5 rano. Wyjeżdżamy. Deszcz. Bla, bla, bla...
Przyjeżdżamy na miejsce. Deszcz. Wieczorem można się przejść po okolicy.
Nocleg na szczycie! Fck yeah!
Kolejne miejsce na rowerowo-fotograficznej mapie zaznaczone.
Było zacnie, ekipa pomogła utrzymać stan zacności wyjazdu, bo pogoda nie bardzo chciała w większości naszego pobytu.
Hasłem wyjazdu stało się powiedzonko Soni: "Jan obsrany", które oznaczało i plusy i minusy osobowości człowieka. Serio.
Trochę się nazbierało materiałów i wspomnień przez te 4 dni.
I znowu mam zagwozdkę, jak zmieścić tę historię w kilku/kilkunastu zdjęciach...
Wyniki wszyscy już znają, nie będę się powtarzać. Jaram się jak małe dzidzi z wyniku Sławka. Sonią też się jaram, że zamknęła pierwszą dziesiątkę, chociaż ona i ja wiemy, że stać ją na więcej. Małymi kroczkami niech idzie do przodu, a ta 3 lokata w pierwszym splicie pozostanie do mety.
No to tak... Będę trzymać Was w niepewności i finały wrzucę jutro, a teraz usiądźcie wygodnie, zakropcie oczy, żeby nie bolały od nadmiaru zdjęć i miłego oglądania ; )
Czwartek.
5 rano. Wyjeżdżamy. Deszcz. Bla, bla, bla...
Przyjeżdżamy na miejsce. Deszcz. Wieczorem można się przejść po okolicy.
Nocleg na szczycie! Fck yeah!
11 maja 2014
Beskidia niezbyt rowerowo - deszczowe portrety
Tak, pojechałam tam jednak. W niedzielę. Zabrałam mamę pod pachę i pojechałyśmy. Myślałam, że pojawię się na trasie, ale pogoda mnie odstraszyła. W końcu nie muszę się zmuszać do tego, by robić zdjęcia zawodów numer tryliard. Tak, wiem, to słabe, bla bla bla. Łotewa!
Postanowiłam spotkać znane mordki i trochę od tej strony pobawić się eventem.
Tego typu zawody różnią się od Pucharów i Mistrzostwa Polski tym, że tworzą bardziej rodzinną atmosferę. Pomaga oczywiście w tym kategoria Young Guns, dzięki której rodzice przywieźli ze sobą swoje pociechy, by razem poszaleć na nasiąkniętej od ciągłego deszczu trasie.
Deszczowe portrety w środku tego zamieszania ; )
UPDATE:
Bilans tego czilowego wyjazdu - zgubiona muszla od wizjera aparatu (KTOKOLWIEK WIDZIAŁ, KTOKOLWIEK WIE) i zgniecione ulubione okulary przeciwsłoneczne : (
Postanowiłam spotkać znane mordki i trochę od tej strony pobawić się eventem.
Tego typu zawody różnią się od Pucharów i Mistrzostwa Polski tym, że tworzą bardziej rodzinną atmosferę. Pomaga oczywiście w tym kategoria Young Guns, dzięki której rodzice przywieźli ze sobą swoje pociechy, by razem poszaleć na nasiąkniętej od ciągłego deszczu trasie.
Deszczowe portrety w środku tego zamieszania ; )
UPDATE:
Bilans tego czilowego wyjazdu - zgubiona muszla od wizjera aparatu (KTOKOLWIEK WIDZIAŁ, KTOKOLWIEK WIE) i zgniecione ulubione okulary przeciwsłoneczne : (
![]() |
Deszcz, deszcz, deszcz, dużo deszczu... |
3 maja 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)