No i co... No i byłam tam!
Kolejne marzenie wyjazdowe spełnione. Wielkie dzięki i jak najbardziej wysoka piątka dla
Diabła za zabranie mnie na pokład
totalbikes'owego tripowozu!
Niestety wczesny wylot chłopaków w niedzielny poranek wykluczył nas z oglądania finałów PŚ na żywo, ale pogoda zajęła się resztą ; ) Dużo się działo podczas finałów. Na szczęście
McDonald i jego szwedzkie darmowe wifi umożliwiło nam obejrzenie live'a w drodze powrotnej.
Cały tydzień mieliśmy słońce i masę zabawy na trasach. Roller coaster był chyba jedną z najbardziej obleganych przez chłopaków tras. Nie dziwię się! Zjechałam, a raczej próbowałam zjechać, jej górny odcinek i powiem, że jest gdzie wyciągnąć ręce, jak na sławnej kolejce górskiej ; )
Diabeł! Dziękuję Ci także za użyczenie roweru, kasku i różowych dziewczyńskich gogli, bym mogła cały dzień spróbować się, czy coś pamiętam z tamtych lat.
Maku - dzięki za ochraniacze!
 |
Reidy bawi się na pięknych trzech hopach... |
 |
Słowa Whip! Whip! Whip! Whip! przez widzów były tu słyszane milion razy |
 |
Wjazd do najbardziej creapy odcinka trasy podczas rainy finals, czyli sławnej pożerającej ścianki |
 |
Ten odcinek trasy był meeeeeega szybki! Aerodynamiczne pozy dla fotosępów wprawiały licznych fotosępów w euforię ; ) |
 |
Syn... Syn tu był prawie cały tydzień i co? I nic : ( Błędy, błędy, błędy... Ale zgodnie z moimi oczekiwaniami, zamknął się w pierwszej 10! |
 |
Jeden z bohaterów tego weekendu, nie ma lipy! Harciwo!
|
Samotne urodziny w jednym z najpiękniejszych miejsc rowerowych na świecie wypadły słabo, ale
Josh Bryceland okraszył go szczyptą słodyczy :D:D:D Krótka rozmowa na trasie pod koniec dnia o wszystkim i o niczym, a ile radochy ma Ewek... Jerooona!
Jak na każdym prawie tripie jest i nuta wyjazdu zaprezentowana nam przez sąsiadujących z nami imprezowiczów z Norwegii. Taka beka w poważnej scenerii tylko w Skandynawii [ ;